niedziela, 15 marca 2015

Wyniki sportowe: Biegowe podsumowanie lutego

W lutym przebiegłam 4 km. Wydawałoby się więc, że praktycznie nie ma nic do podsumowywania. Tymczasem jest inaczej :)

luty 2015
 
Z dość sporym poślizgiem (w końcu mamy już połowę marca) udało mi się podsumować mój biegowy luty. 

Faktycznie, jeśli chodzi o kilometraż, to trudno go nazwać imponującym ;) Jednak były to pierwsze kilometry po blisko 6-tygodniowej przewie (bez jednego dnia) w bieganiu. Przerwa była spowodowana względami zdrowotnymi. Miała trwać 4 tygodnie, czyli zgodnie z wytycznymi lekarskimi po zabiegu usunięcia pęcherzyka żółciowego. Trwała jednak dłużej, bo pod koniec zwolnienia przyplątała mi się infekcja. 

29.03 mam zaplanowany start w 10. PZU Półmaratonie Warszawskim (debiut na tym dystansie) wolałam więc poczekać jeszcze z powrotem do biegania aż się wykuruję. Obawiałam się, że jeśli wrócę za wcześnie, to przeziębienie się rozwlecze i wtedy o wymarzonym starcie będę mogła zapomnieć.
 
W efekcie na rozruszanie się przed półmaratonem zostały mi 4 tygodnie. Nie jest to dużo, ale pozwala mi jednak myśleć o starcie. Oczywiście nie będzie to bieg po żaden rekord, satysfakcja będzie już z samego ukończenia biegu. Na wybieganie wyników przyjdzie jeszcze pora :)
 
Czasu, w którym nie mogłam biegać nie uważam jednak za stracony. W końcu w życiu każdego sportowca zdarzają się takie momenty, kiedy nie trenuje - od kontuzji, przez chorobę, po celowe roztrenowanie. Dobrze więc mieć już jakieś doświadczenie z taką przymusową (w moim wypadku) przerwą, żeby wiedzieć jak postępować w takim przypadku w przyszłości. Co prawda drugiego pęcherzyka żółciowego nie mam ;), ale zawsze może się zdarzyć inna przyczyna dłuższego unieruchomienia.
 
Jak sobie więc radziłam w trakcie przerwy od biegania? Pierwsze dni po zabiegu najlepiej mi się spędzało na leżąco, choć zalecenie lekarskie było, aby jednak się ruszać, nie zalegać w łóżku, żeby nie tworzyły się zrosty pooperacyjne. Starałam się więc chodzić mimo bólu i dyskomfortu, ale na początku w grę wchodziło jedynie poruszanie się po mieszkaniu. O bieganiu wtedy jeszcze nie myślałam ;) Pierwszy prawdziwy, choć krótki spacer odbyłam po tygodniu. I w zasadzie tydzień po zabiegu odczułam już zauważalną poprawę samopoczucia. Stopniowo wydłużałam więc czas i dystans spacerów. I to właśnie spacery były moim sposobem na podtrzymanie aktywności fizycznej w trakcie rekonwalescencji. Wiem, że nie w każdym przypadku unieruchomienia spacery wchodzą w grę, ale jeśli nie ma przeciwskazań, to spacery w znacznym stopniu pomagają zrekompensować przerwę w bieganiu. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :) W moim przypadku nie były zbyt intensywne, zwykle 3-4 km, za to z pchaniem wózka dziecięcego przed sobą ;)
 
Kiedy odzyskałam już nieco siły, trudno było mi wytrzymać w domu, bo po pierwsze w perspektywie były wspomniane już zawody, a po drugie miałam wizję przybrania kilku (czytaj: kilkunastu) kilogramów a przecież chcę kilogramy zrzucać, a nie wrzucać na siebie ;) 

Przytyć na szczęście nie przytyłam, wizja obrastania w tłuszcz okazała się więc być mocno przesadzona ;) W którymś momencie perspektywa rezygnacji ze startu w półmaratonie też przestała być straszna. Pomyślałam sobie, że trudno, najwyżej nie pobiegnę w TYM półmaratonie, ale to nie oznacza, że nie pobiegnę w innym. Oczywiście nie zamierzałam się poddawać, ale też przestałam odczuwać jakąś presję, w którą sama wcześniej się wkręciłam.
 
Myślę, że niezależnie od przyczyny przerwy od biegania, ważne jest zachowanie zdrowego rozsądku. Czasami nogi same rwą się do biegu, zwłaszcza, że w tym roku zima nas rozpieszcza i przypomina raczej wczesną wiosnę (przynajmniej w Warszawie tak jest). W słoneczne dni najtrudniej było mi powstrzymać chęć założenia butów i pobiegania. Zacytuję tu jednak słowa mojego Trenera (i autora bloga W nogi - czyli rzecz o bieganiu), Kuby Karaska: "Do treningu lepiej wrócić 2 dni za późno, niż 1 dzień za wcześnie".
 
Jeśli zbyt wcześnie wrócimy do biegania ryzykujemy pogorszeniem samopoczucia lub odnowieniem kontuzji. Intensywność treningu lepiej jest zwiększać powoli i obserwować jak na ten powrót reaguje nasz organizm, a nie od razu porywać się na wykonywanie treningów sprzed okresu przerwy.

W tej chwili mam już za sobą kilka treningów po przerwie. Pierwszy potraktowałam dość zachowawczo. Nie wiedziałam jak moje ciało zareaguje na bieg. Na co dzień już nic mnie nie bolało, ale bieganie to jednak spory wysiłek. Pierwsze bieganie (w ostatni dzień lutego) trwało 30 minut i przebiegłam wtedy 4 km. Przerwę w bieganiu odczuwam, bo przed operacją te same dystanse co teraz biegało mi się lżej. Z każdym kolejnym treningiem jest jednak lepiej i czuję się pewniej na biegowej ścieżce.

Przyznaję, że przerwa trochę mnie rozleniwiła. Przed zabiegiem zaczęłam ćwiczyć pilates, żeby wzmocnić wszystkie mięśnie. Do regularnego biegania już wróciłam, do pilatesu jeszcze nie. Jakoś tak nie mogę się zorganizować, ale myślę że już niedługo wpadnę na właściwy tor biegowych (i nie tylko) treningów. 

2 komentarze:

  1. Aniu - trzymam kciuki za Ciebie i za Twoją formę - nadrobisz :)

    A przerwy na kontuzje, choroby - na nie mamy wpływu, to siła wyższa.

    Czasami jest jednak warto się zatrzymać, przyjrzeć sobie, życiu, bieganiu i takie przerwy wychodzą nam na dobre - z takich doświadczeń wychodzimy silniejsi.

    Wiele siły i motywacji na półmaratonne przygotowania Ci życze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Małgosiu! :) Już niecałe 2 tygodnie zostały. Mam nadzieję, że treningów na tym ostatnim etapie nic już nie zakłóci ;)
      Przerwy faktycznie dobrze robią i mogą przynieść nam coś dobrego, a czas zwykle spędzany na treningach można wykorzystać równie przyjemnie i efektywnie.

      Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz! :)
Pozdrawiam i zapraszam także na:
www.facebook.com/zabieganna